Mapa dystryktu Cu Chi (więcej)

Tunele Cu Chi

(2009)

Kilka lat wcześniej trafiłem na książkę "Wietnam. Podziemna wojna". Kupiłem ją, przeczytałem i odstawiłem na półkę, gdzie stoi do dzisiaj. Książka opowiadała o zupełnie nieznanym fragmencie wojny wietnamskiej, a mianowicie o systemie tuneli w okolicach Sajgonu, z którego partyzanci atakowali Amerykanów. W dodatku Amerykanie jedną ze swoich baz wojskowych zbudowali na terenie, pod którym już wcześniej były wydrążone tunele.

Gdy znaleźliśmy się w Sajgonie i wyczytałem w przewodniku, że można te tunele zobaczyć na własne oczy, a nawet wejść do środka i przejść kawałek... decyzja była prosta. Musimy tam pojechać.

Jeszcze przed wyprawą do krainy tuneli, w czasie zwiedzania muzeum wojny w Sajgonie, za 10 dolarów kupiłem "The tunnels of Cu Chi", książkę o tunelach, o której kilka godzin wcześniej przeczytałem w przewodniku "Lonely Planet", że jest głównym źródłem wiedzy na ten temat. Książkę napisało dwóch dziennikarzy BBC, Tom Mangold i John Penycate. Kupiłem ją, testując praktycznie nieznany w Polsce kanał sprzedaży, a mianowicie sprzedaż obnośną. Objawiła się ona w postaci sprzedawcy, pozbawionego obu ramion, który zaczepiwszy mnie, przedstawił się jako ofiara wojny wietnamskiej (nie sprecyzował, czy brał w niej czynny udział, a jeśli, to po której stronie), następnie stanowczo odmówił przyjęcia jakiegokolwiek datku, a w zamian zaproponował cała paletę towarów: dwie książki i kilkanaście map. Wszystkie te towary całkiem sprawnie – kikutami ramion – wyłuskiwał z torby zawieszonej na szyi. Później wyszło na to, że dałem mu się nieco nabrać, bo po rozpakowaniu książki z opinającego ją celofanu okazało się, że to... piracka kopia. Miała perfekcyjnie wydrukowaną kolorową okładkę, ale środek już dość podły, kiepsko odbity i przypominający reprodukcje wykonywane z matryc białkowych, pod koniec lat siedemdziesiątych i w stanie wojennym, w naszych "podziemnych" drukarniach (z powodu podziemnego kontekstu niniejszej opowieści poczułem się w tym miejscu zmuszony do użycia cudzysłowu). Mimo nędznej jakości druku przeczytałem pierwsze dwa rozdziały.

Bardzo uproszczony model kompleksu tuneli Cu Chi Ben Dinh

Dopiero dwa tygodnie później, już w domu, pisząc te słowa, sięgnąłem do własnej biblioteki, żeby przypomnieć sobie, co kiedyś czytałem. Pamięć ludzka jest bardzo zawodna! To była ta sama książka, tylko w Polsce została wydana w 1998 pod innym tytułem ("Wietnam. Podziemna wojna"). Czytałem ją jak tylko się ukazała – nie kilka, lecz 11 lat wcześniej.

To tyle tytułem wstępu.

Tak więc ostatniego dnia sajgońskiej części naszej podróżniczej epopei pojechaliśmy zwiedzać tunele Cu Chi. Wycieczkę zamówiliśmy (a raczej wykupiliśmy) w biurze w Sajgonie, które specjalizuje się w takich wycieczkach. Rekomendacja i namiary na biuro pochodziły z "Lonely Planet", rzecz jasna. Wyszło tanio, wycieczka miała trwać pół dnia, z odbiorem wprost z hotelu. Kosztowała po 9 dolarów (amerykańskich) od osoby.

Przewodnik, jak sam to oznajmił, był weteranem wojny wietnamskiej. Tyle że służył w armii południowowietnamskiej, nosił na plecach nadajnik radiowy zapewniający łączność oddziału z centralą. Wtedy nauczył się mówić po angielsku. Potem przez 20 lat nie miał na to okazji. Spytałem go, czy po wojnie trafił do obozu. – Tak – odpowiedział – to oficjalnie nazywało się reedukacją, a obóz obozem reedukacyjnym.

Przewodnik koło wejścia do tunelu

Tunele w dystrykcie Cu Chi powstały w latach czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego wieku, gdy partyzanci wietnamscy walczyli z Francuzami. Dzięki tunelom można było przemieszczać się w sposób niekontrolowany między wioskami, a jeśli była taka potrzeba, także uciekać przed żołnierzami Legii Cudzoziemskiej. Podobno było wtedy koło trzydziestu kilometrów takich chodników. Rozbudowa tego systemu nastąpiła podczas walk komunistycznych partyzantów z armią południowowietnamską. Podziemia służyły za magazyny broni, przechowalnię ludzi i kryjówki dla agentów północnowietnamskich na ich drodze do Sajgonu. Po wejściu Amerykanów, którzy nieświadomie jedną z baz wybudowali w tym obszarze, łączna długość korytarzy przekroczyła 200 kilometrów.

W niektórych miejscach system składa się z trzech poziomów korytarzy, połączonych pochylniami i studniami. Korytarze są bardzo wąskie. Niektóre pomieszczenia znajdują się tuż pod powierzchnią ziemi, są dołami przykrytymi dachem imitującym poszycie. W tych pomieszczeniach nie brakowało świeżego powietrza, a w każdej chwili można się było z nich wycofać w głąb.

Wejście do tunelu w wersji dla skrajnie chudych

Turyści zachodni – wedle przewodnika "Lonely Planet" – mogą oglądać dwa wydzielone fragmenty tuneli, jeden w pobliżu miejscowości Ben Dinh (i tam pojechaliśmy), drugi koło Ben Duoc.

W Ben Duoc można zobaczyć tunele nieposzerzone. Udostępniony fragment znajduje się w zakolu rzeki Sajgon, circa 550 metrów od najbliższego jej brzegu. Mieściło się tam dowództwo wojskowe dystryktu Sajgon Gian Dinh, a w odległości kilometra lub dwóch od niego – zarząd polityczny dystryktu Sajgon Gian Dinh. W języku wojsk amerykańskich był to północny skraju lasu Ho Bo.

My trafiliśmy do udostępnionego fragmentu zwanego Cu Chi Ben Dinh, który to fragment znajduje się na terenie dawnej plantacji drzew gumowych (kauczukowych) Fil Hol. Dzisiaj drzew gumowych tutaj już nie ma. Zostały zniszczone, najpierw ciągnikami odsłaniającymi ziemię, potem środkami chemicznymi, wreszcie dywanowymi nalotami bombowymi. Po wojnie obszar ten został sztucznie zalesiony i dzisiaj rośnie tu w miarę gęsty gaj bambusowy z bujnym poszyciem. Dawniej, w okresie wojny, poszycia nie było, ziemia była prawie goła, pokryta tylko trawą i liśćmi. Mimo to nie sposób było znaleźć wejść do podziemi bez zrywania wierzchniej warstwy darni, co robiono za pomocą wielkich ciągników holujących za sobą pnie drzew.

Tunele zostały częściowo zniszczone przez bombardowania dywanowe. Były jednak odbudowywane na bieżąco lub zastępowane nowymi.

Żołnierze amerykańscy odkryli podziemne centrum dowodzenia dystryktu Sajgon Cu Chi, które znajdowało się gdzieś w pobliżu udostępnionego fragmentu tuneli. Znaleźli tam tysiące dokumentów, w tym bardzo szczegółową listę zakonspirowanych współpracowników Viet Congu w Sajgonie oraz plany, niedoszłego do skutku, zamachu na McNamarę, doradcę prezydenta Johnsona. Niedoszły wykonawca został na tej podstawie złapany i skazany na śmierć.

Tunel

Tunel o długości 100 metrów, który można tam zwiedzić (znaczy przejść), został, wedle słów naszego przewodnika, dwukrotnie poszerzony w stosunku do oryginału i znacznie podwyższony. Mimo to trzeba iść w nim w kucki. Miejscami, w co bardziej stromych fragmentach, musiałem siąść na ziemi, aby się zmieścić. Jest w nim dość duszno, wilgotno i gorąco. Został, oczywiście, oświetlony lampami elektrycznymi. Mimo tego większość uczestników wycieczki wycofała się z niego po kilku metrach lub uciekła pierwszym wyjściem ewakuacyjnym (były co mniej więcej 25 metrów). Muszę przyznać, że o ile sama wędrówka nie zrobiła na mnie dużego wrażenia, w wapiennych jaskiniach Doliny Kościeliskiej w naszych Tatrach przeciskałem się przez znacznie węższe chodniki, to przez następne cztery dni czułem w udach bardzo silne zakwasy wywołane tym spacerem w pozycji mocno kucznej.

Ściany tunelu są białe z odcieniem lekko czerwonym. Sprawiają wrażenie, że zostały czymś utwardzone lub zaimpregnowane, gdyż bardzo się w tych podziemiach nie ubłociliśmy. Ale najprawdopodobniej żadnego impregnowania nie było, ta ziemia tak właśnie z bliska wygląda. Fachowo zwie się ją glebą laterytową, ale faktycznie oznacza to po prostu czerwoną ziemię ze związkami glinu i żelaza. Ściany są suche i twarde. Po prostu jest to jakiś rodzaj gliny.

Niewątpliwie ten system tuneli mógł powstać tylko dlatego, że ziemia jest tu taka, jaka jest, i że jest to teren wyniesiony na jakieś 18 metrów nad poziom wody w pobliskiej rzece Sajgon. System ten, wedle jednego ze schematów w pawilonie wejściowym, dochodzi do samej rzeki i jeden z tuneli ma wylot poniżej powierzchni wody. Jest to ujęcie wody. Inne ujęcia wody to pionowe studnie z dnem zalanym wodą gruntową.

W wersji oryginalnej ten tunel był dwa razy węższy i sporo niższy

Przewodnik stwierdził dość autorytatywnie, że bzdurą jest twierdzenie "w tym waszym przewodniku", miał oczywiście na myśli "Lonely Planet", iż system tuneli sięgał z jednej strony do Kambodży a z drugiej do Sajgonu i że tymi tunelami od granicy transportowano materiały, broń i przechodzili ludzie. Jego zdaniem twierdzenie to jest dowodem głupoty autorów książki o tunelach, na którą powołuje się "Lonely Planet", bo każdy wie, że grunt bliżej Kambodży ma inną konsystencję i nie jest aż tak podniesiony. Budowanie tuneli jest tam niemożliwe, nie tylko z powodu zbyt miękkiej ziemi, ale przede wszystkim z powodu wysokiego poziomu wody gruntowej.

Do mnie jego argumenty trafiły w tym momencie w całości. Tym bardziej, że wcześniej stwierdził, pokazując nam w zaroślach rów, wyglądający na płytki okop, że w tym obszarze rzeczywiście były transzeje i on to doskonale pamięta, ale ta jest raczej nieprawdziwa, bo te prawdziwe były zawsze dość kręte, z dość oczywistych powodów kopano je z mnóstwem załomów.

Mówił też, że na terenie Wietnamu Południowego istniał jeszcze tylko jeden taki system tuneli, w tym jeden znacznie szerszy tunel, w którym można było normalnie chodzić, a nawet dałoby się poruszać samochodem. To był tunel między Wietnamem Północnym i Południowym, pod granicą na 17 równoleżniku. Ten szeroki tunel to był oczywiście tunel transportowy. Na wystawie zdjęć w Muzeum Wojny w Sajgonie rzeczywiście widzieliśmy wcześniej zdjęcia z jego wnętrza.

Dokładniejsza lektury książki Toma Mangolda i Johna Penycate'a każe opinie naszego przewodnika nieco zweryfikować. W książce jest m.in. mapa wykonana przez armię amerykańską z zaznaczonymi tunelami, które znaleziono do początku 1968 roku. Najwięcej tuneli wykryto między miastami Cu Chi i Ben Cat. To drugie miasto leży na północny wschód od Cu Chi, daleko po przeciwnej stronie rzeki Sajgon. Oznacza to tyle, że po drugiej stronie też były tunele! Gdzieś tam mieściły się zresztą największe podziemne szpitale polowe. Ale tunele, wedle mapy, wykrywano na całym obszarze działania armii amerykańskiej, aż po granice Kambodży (akurat nie tam, gdzie wcina się ona najbardziej w terytorium Wietnamu i przebiega najbliżej Sajgonu) z jednej strony i po wybrzeże z drugiej.

Tunele należy traktować jako twory lokalne, budowane i używane lokalnie, często na zlecenie i siłami Viet Congu. Służyły do ukrywania ludzi, broni, zapasów żywności i lekarstw. Służyły też do przemieszczania się ludzi, ale na stosunkowo niewielkie odległości, i do prowadzenia lokalnej walki z Amerykanami. Transport na dłuższe dystanse odbywał się natomiast na powierzchni, w nocy, gdy Amerykanie skrupulatnie wycofywali się do swoich baz.

Dodatki

Lokalizacja na mapie

Tunel, który zwiedzaliśmy, koło wsi Ben Dinh, na dawnej plantacji drzew gumowych Fil Hol

Tunel nieposzerzony, koło wsi Ben Duoc, na skraju lasu Ho Bo

Opisy

Cu Chi tunnels (wikipedia, en)

Tunnel rats (o australijskich szczurach tunelowych w Wietnamie, en)

Źródła

"The Tunnels of Cu Chi" Tom Mangold, John Penycate. Berkeley Books 1986 (en)

"Wietnam. Podziemna wojna" Tom Mangold, John Penycate. Wydawnictwo Sensacje XX wieku 1998, ISBN 83-904968-5 (pl)

2012-06-24 ● 2010-02-21 ● 2009-12-15 ● 2009-12-13